Wiedeń niestety przywitał nas deszczem, więc zdjęcia marniutkie nam wyszły...ale są...
wiadomo, kto miał najbardziej twarzowy parasol..
dobrze, że MOJA ukochana Sissi nie moknie po śmierci ;PP - moje historyczne zboczenie ;] heh nie będę was zanudzać zdjęciami zabytków;)
wszędzie wieczne remonty, ale wiedeńczycy sprytnie nie zakrywają budynków płachtami z nazwami firm, tylko wymalowaną realną elewacją;]
drugiego dnia się troszeczkę przejaśniło...
i zostałam przyłapana na ...samouwielbieniu :*
ONI BYLI WSZĘDZIE...
małe sukienki Sissi i SISSI - też :)
aaaaaa ekstaza w Lushu...i moja mina...dlaczego nie zarabiam w EURO?! heh...
Pozdrawiam A.
a dla wszystkich Mam dzisiaj...:
Piękne wspomnienia:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
http://kosmetycznawyspa.blogspot.co.uk/