wtorek, 13 listopada 2012

biedronkowe zużycia...

Dzisiaj moje starszaki wykończyły mnie totalnie, a myśl o zajęciach z rodzicami napawa mnie przerażaniem! momentami są wręcz małymi monsterkami....
mam nadzieję, że trauma, iż św. Mikołaj pominie naszą salę jak tak dalej będą się zachowywać chociaż na chwilę podziała!

ale co tam, popołudniu moja przebojowa woźna oddziałowa przeglądała sobie katalog z avonu - dookoła niej wierne do wąchania zapachowych stron fanki, dosiadłam się na chwilę i zaczęła się rozmowa...
- Pani Asiu, fajne te zapachy prawda?!
- Ja: Tak bardzo ładnie pachną,
- nooo, fajnie by było mieć takie zapachy u nas w sali
- Ja: och przecież wiecie, że perfumy przy naszych chłopakach to tragedia gwarantowana
- Ale Pani Asiu, gdyby Pani miała w domu jakieś puste opakowania po perfumach swoich kremach - o takich DO CIAŁA, to niech nam Pani przyniesie; my tak na niby będziemy się psikać i smarować...
- Woźna - już miała traumę w oczach, wyobrażając sobie, że coś znoszę do sali - bo uważa, że te 5 zabawek na krzyż, które mamy to i tak za wiele, i najlepiej gdyby cały czas moje dzieciorki przy stolikach siedziały. Ale zaskoczyła nas - zgodziła się i nawet była chętna pojechać po lustro na ścianę i jakiś stoliczek - bez tego kącik PIĘKNOŚCI nie może istnieć przecież.

Więc, muszę się zabrać za smarowanie i psikanie, żeby moje 6 letnie słodziaki mogły się świetnie bawić:)

Pozdrawiam A.


sobota, 10 listopada 2012

szaro, buro i ponuro...

ostatnio wszystkie weekendy stoją pod znakiem :


w końcu co innego stare panny mają do roboty w weekendowe wieczory?! 
no właśnie...nic...oprócz wpadania w depresję i łykania tabsów....
hmmm może podświadomie sobie choruję co weekend?! żeby nie mieć sobie za złe, że bezczynnie siedzę przez tv albo lapkiem a nie zażywam światowego życia....
ale za to w tygodniu, stara panna może mieć całkiem dobry humor - bo 3/4 dnia jest poza domem, spotyka się z ludźmi różnymi, nie myśli o swojej samotności...
i kupuje miliony niepotrzebnych rzeczy
a co tam....
w końcu dzieci w buty na zimę nie muszę zaopatrywać...
więc kolejne słodkości można sobie zafundować:


szczególnie, że do momentu wejścia pod prysznic, myślałam, że kupiłam peeling i żel z peelingiem:D
no cóż, muszę się zadowolić kawowym SUFLETEM do ciała:D

Pozdrawiam smutkowo A.

piątek, 2 listopada 2012

gdzie się podziała ta polska złota jesień?!


Jeszcze tydzień temu była razem z Nami na wycieczce w Sandomierzu!


a teraz?!
:(
nie lubię listopadowej pluchy...

czy ktoś ma pomysł, jak poprawić sobie humor?!

Pozdrawiam A.

wielka podróż po całym Śląsku dla . . .



. . . . . . BUTÓW. . . . . . .
tia, dokładnie!

zobaczyłam je w Zabrzu, nie było mojego rozmiaru, ale żeby już je mieć to chciałam brać nawet za duże! potem sobie myślę, że w następnym dniu mogę podjechać do yves rocher, a pani dodała, że w Gliwicach jest moje 37:) pełna zapału od razu po pracy pojechałam - 37 brak, w katalogu świeciło im, że są dostępne w Rudzie Śląskiej - co to dla mnie?! parę minuj autostradą i jestem....
coś mi jednak mówiło, żeby jechać przez miasto, ale chęć szybszego dojechania na miejsce była większa!!!
no cóż, mój Fred ma swoje lata i niektóre części już u niego szwankują - trafiłam na korek przed bramkami:( a że jedną z tych wadliwych części jest termostat to po paru minutach musiałam wyłączyć auto na postojach w tym korku! 
niestety stało się najgorsze, po wyłączeniu Fred już się nie dał odpalić...
wyobraźcie sobie 6 pasów korku a JA na środkowym blokuje przejazd....
myślałam, ze mnie zlinczują ci ludzie
już widziałam, jak rozpędzony tir chce mnie przepchać przez te bramki!
nasze społeczeństwo jest w takich sytuacjach bezlitosne - trąbili, ryczeli, walili mi w szyby....
brak słów...
to co przeżyłam wtedy to moje....
po 30 minutach jeden z panów z patrolu autostrady się zlitował i mnie popchał na parking za bramki - dodając, ze stacja benzynowa jest oddalona o jakieś 30 km...
słodki!
w oczekiwaniu na ojca już widziałam siebie oczami wyobraźni, że nocuję w tym Fredzie!!!
ale po szybkim podładowaniu FRED ODPALIŁ!!!
pełna desperacji wyruszyłam do Rudy, autem ojca już...
w Rudzie, po 20 niestety już butów nie było - ale Pani widząc desperację w moich oczach sprawdziła, gdzie jeszcze jest numer 37...
był w Silesii...dla tej pani należy się miano Pracownika MIESIĄCA, inne nie mogły zadzwonić do sklepów i zapytać o ten numer! a wiadomo ich system chyba co 48 godzin się aktualizuje!
no więc w 15 minut byłam w Silesii:D 
i je mam...

ps. wiem, szałowe to to zdjęcie nie jest...:D

przy okazji chciałam sobie kupić jeszcze jedne! dobrze, że brak gotówki na mojej karcie mnie powstrzymał:D ale jeszcze będą moje:D przy okazji wykupiłabym z depresji całe SuperPharm, no ale dobrze, że było już przed 21, więc kupiłam sobie tylko kapsułki z tranem i moją ulubioną wodę aloesową!

Pozdrawiam chorobowo A.

PS. teraz moim największym problemem jest wybór torebki w podobnym kolorze!